Wielki świat, małej Lenki

Wielki świat, małej Lenki

niedziela, 28 kwietnia 2013

Jutrzejsza kontrola.

Postanowione, P. wprowadza się za tydzień, od 1 maja zaczynamy remont jak wszystko dobrze pójdzie do za miesiąc będziemy na swoim. Cieszę się, bo nie wyobrażam sobie gnieść się w moim pokoju z Lenką i z P.  ;))

Stresuję się przed jutrzejszą kontrolą u lekarza. Opuchlizna nie zeszła, nadal mam spuchnięte ręce i nogi, twarz już troszkę mniej, ale mimo wszystko nadal. Wszyscy straszą mnie ZATRUCIEM CIĄŻOWYM i wysyłają na Izbę Przyjęć. Ja staram się to odkładać, ale chyba nie dlatego, że nic mi nie jest, ale po prostu się boję znowu TAM wylądować.Wszędzie jest napisane, że głównymi objawami jest wysokie ciśnienie, opuchlizna, białko w moczu. Objawów jako takich nie mam, tylko ta opuchlizna. Ciśnienie mam w normie, nawet za niskie (objawami jest podobno za wysokie) tętno zawsze miałam wysokie, więc chyba na to nie będę patrzeć, mroczków przed oczami nie mam, zaburzeń mowy, świadomości też nie. A co do białka w moczu to nie wiem, jutro się okaże, bo idę po wyniki i na kontrolę do ginekologa. 

Przez moje ostatnie niezbyt dobre samopoczucie, chodzi mi głownie o to uczucie ciężkości, zawaliłam trochę w szkole, tzn. chodzi mi głownie o matematykę. Ale szczerze? Wisi mi to. W sensie, rok temu miałam 3+ na pierwszy semestr, na drugi 2+, ale postawiła mi 2 bo plusy się nie licza, blablabla.. Wszystko bym zrozumiała, ale osoby który miały np. 14 jedynek, żadnej pozytywnej oceny dostały taką samą 2 jak ja! No rozumiecie? A kolega miał pisać egzamin komisyjny w sierpniu, na który nie uczył się w ogóle, do ustnego w ogóle nie przystąpił. Przeszedł do następnej klasy. Jakim cudem? Od pewnego czasu jest coś takiego jak PRZEJŚCIE WARUNKOWO DO NASTĘPNEJ KLASY. Warunek? Nadrobić to wszystko następnej klasie. On oczywiście tego nie zrobił, ma same 1, ale i tak przejdzie. ;))) Taka sprawiedliwość. No, ale wracając do tematu, dlaczego mi to wisi? Bo nawet jeśli postawi mi tą 1 to pójdę sobie zaliczyć w sierpniu, a nawet jeśli nie uda mi się zaliczyć to przecież mam warunek, tak? No właśnie. Więc po co mam się teraz stresować, biegać za nauczycielką skoro reszta również ma to (za przeproszeniem) w dupie. Z resztą chodziłam do niej, pytałam czy mogę coś zaliczyć, bo nie wiem ile pochodzę, nigdy nie dostałam normalnej odpowiedzi, więc sobie nie mam nic do zarzucenia. A z matmy nigdy geniuszem nie byłam i wiem, że nie będę ;)) Więc w najgorszym wypadku spotkam się z nią w sierpniu, a co mi tam. Jeden taki egzamin już przeżyłam, drugi też przeżyje. 

Jutro poproszę lekarza o zwolnienie ze szkoły, żeby nie mieli do mnie pretensji, że przestałam chodzić, bo niektórzy nie potrafią tego zrozumieć, a mi naprawdę jest już ciężko. Jeszcze ta pogoda.. 

Pod brzuszkiem zrobiła mi się taka dziwna skóra, taka miękka i rozciągnięta :P Miałyście/ macie tak w ciąży? 

Napiszę jutro, jak po wizycie. Jeśli się nie odezwę to znaczy, że wziął mnie na oddział, ale mam nadzieję, że da się tego uniknąć. ;)) 

czwartek, 25 kwietnia 2013

Czekamy..

Wyprawka całkowicie skompletowana, torba spakowana, fotelik uszykowany pozostaje tylko czekać na godzinę zero! ;))

Dzisiaj dzień spędziłam nawet aktywnie, tzn. tak do 16 był aktywny, potem się położyłam i już nie wstałam, po prostu zabrakło mocy. 

Rano odprowadziłam bratanicę do przedszkola, musiałam wejść na drugie piętro i zejść, o zgrozo ;P Potem troszkę posprzątałam, położyłam się, znowu zaczęłam czuć, że COŚ się dzieje, ale zasnęłam i przeszło. Obudziłam się akurat jak był czas, żeby odebrać Julkę, więc ubrałam się i wyruszyłam na wędrówkę po schodach. ;P Po wyjściu ze szkoły poszłyśmy na frytki, a potem zobaczyć jak babcia nam pracuję ;) Spotkałam tam kosmetyczkę, która 'znalazła' ratunek na moje rozstępy, o ile nie będę karmić piersią. Jakieś zabiegi kwasem czy coś, ale nie wiem do końca, nie bardzo mnie to interesuję, ważniejsze jest dla mnie to, żeby karmić malutką i żeby była zdrowa. ;)) A na moje opuchnięte nogi, ręce i twarz poleciła, żebym mniej piła. Ograniczała do litra dziennie. Jak mi litr wody starczy na godzinę, o nie, nie, nie. ;)  Następnie poszłyśmy do domu i odpoczywałyśmy. Potem wybrałyśmy się na spacer na cmentarz i do biedronki hehe. Później przyjechał po mnie tata, pojechaliśmy się jeszcze po pampersy i do domu. No i wtedy się położyłam i już nie mogłam wstać tak mnie bolały nogi, ręce. W końcu wstałam i spojrzałam w lustro i aż się przeraziłam. Nie dość, że byłam cała czerwona to jeszcze prawie oczu nie miałam tak spuchłam znowu. Zmierzyłam ciśnienie, w sumie nie było źle bo było 117/60, ale za to puls znowu miałam wysoki - 140. Mama znowu zaczęła mnie straszyć, że muszę jechać do szpitala, bo to pewnie zatrucie ciążowe itd. Położyłam się i puls zmniejszył się do 120 więc już nie tak źle. Mówiłam o tych skokach lekarzowi ostatnio to mówił, że to pewnie pewnie przez tabletki. 

A co do opuchniętych nóg to rozmiar zwiększył mi się o 2 rozmiary ;P Jestem MARTA WIELKA STOPA ;P Śmiałam się, że na porodówkę pojade w butach Przemka bo w inne się już nie zmieszczę. ;) 

Jestem na etapie czytania o porodzie, oddychanie w czasie porodu, o karmieniu, przewijaniu, ubieraniu. Czytam książeczki od położnej i powiem Wam, że fajnie, że mi je dała. Myślę, że przydadzą mi się nie raz ;) 

A moje nastawienie jest coraz lepsze, ale.. i tak się boję. Ale będzie co ma być ;)))






Dobranoc. ;*

środa, 24 kwietnia 2013

Kulamy się.. ;)

Czy kiedy nadchodzi "godzina zero" to kobieta to czuje? Ja dziś obudziłam się z myślą, że niedługo urodzę ;) Sama nie wiem dlaczego tak pomyślałam. Niedługo - ale nie 12 maja , wcześniej. Wstałam o 8 rano wykąpałam się i czekałam, ale na szczęście się nic nie zaczęło.  Zaczęliśmy 37tc. więc jeśli bym urodziła to Lenka byłaby już bezpieczna, prawda? Czekam na ostatnią paczuszkę z kosmetykami dla małej i dla mnie, jak przyjdzie to mogę rodzić ;P

Wszyscy pytają mi się czy boję się porodu, próbuję to obrócić w żart i śmieje się, mówiąc, że gdyby było aż tak źle to kobiety by nie rodziły i ze nasze babcie, prababcie nawet mamy rodziły w gorszych warunkach nie jedno dziecko i przeżyły ;) Ale wiecie co? Boję się jak cholera!! Przeraża mnie to naprawdę. Wiem, że będzie bolało, bo tego akurat nie uniknę, wiem, że będzie ciężko. Ale przecież będę w szpitalu, będę miała obok siebie lekarzy którzy mi pomogą (przynajmniej powinni ;P) być może będzie ze mną jeszcze P. ale t sprawa jest jeszcze do ugadania, bo ja nie wiem czy chce żeby był ze mną, tzn. nie chce żeby musiał na to patrzeć wiedząc, że nie może mi pomóc. ;)

Wiecie co? Meczę się już, naprawdę. Nogi, ręce i twarz spuchły mi strasznie, tętno czasem sięga do 150, mam straszne wybuchy gorąca, piję jak oszalała i sikam co chwilkę, mam skoki ciśnienia, brzuch mam niżej bo jak idę to mam wrażenie, ze się o niego potknę. Najchętniej to bym w ogóle nie wstawać z łózka  ale przecież tak nie można.

Póki co życzcie mi żebym przetrzymała naszą kruszynkę jeszcze przynajmniej tydzień w brzuszku ;)))

czwartek, 18 kwietnia 2013

Już nie taka 'SEXY MAMA'.

Patrząc na to co się dzieję z moim ciałem jestem przerażona. :( Wyglądam okropnie. Przez ostatni miesiąc popękałam strasznie. Moje uda i brzuch są obrzydliwe, a co to będzie po porodzie? :( Wiem, że o bikini mogę już zapomnieć. Na początku ciąży nie było tak źle, bo wyskoczyły mi tylko na piersiach i w sumie już nie są tak widoczne, zbladły. Przecież smarowałam brzuch oliwką, kremami.. Sama już nie mogę na siebie patrzeć. Pociesza mnie tylko to, że w środku jest nasza kochana kruszynka, dla niej jestem w stanie się poświęcić :)

A co u nas? Nastały wieelkie zmiany. Już od maja będziemy mieszkać razem z P. Wczoraj miałam poważną rozmowę z moimi rodzicami, którzy zadecydowali, że P. jeśli tylko chcemy może się do nas wprowadzić w weekend majowy. Szczerze mówiąc nigdy bym się tego nie spodziewała i gdybyś ktoś mi powiedział, że tak będzie to na pewno bym mu nie uwierzyła. :) Więc po porodzie nie będę już sama, będziemy razem w 3 to najważniejsze. :) W sumie nie potrafię sobie tego jeszcze wyobrazić, ale mam nadzieję, że będzie dobrze, P. będzie czuł się u nas swobodnie i obędzie się bez różnych 'zgrzytów' ;)

Jejku, jak mi ostatnio jest ciężko. Mało co się ruszam z łózka, strasznie opuchły mi nogi i ręce. Ból nadgarstków znowu dokucza, a już było tak dobrze. Jak troszkę dłużej posiedzę to wysiadają mi plecy, bolą zwłaszcza przy łopatkach. Brzuch często twardnieje no i te wybuchy gorąca. Masakra jakaś. Ale i tak ogólnie stwierdzam, że nie znoszę tej ciąży jakoś źle. Długo jest dobrze, a jak coś zacznie dokuczać to na całego :P Jutro w końcu zobaczę się z P. i wyciągnę go na spacer, a co mi tam ;) Muszę się troszkę poruszać, bo przez cały tydzień znowu byłam zbyt leniwa żeby się ruszyć. Jutro idę do szkoły, zobaczyć co tam słychać :P Napiszę ostatni sprawdzian i chyba odpuszczę, bo 2km na przystanek + 2km powrotu z przystanku + chodzenie z parteru na 2 piętro itd. w szkole mnie już przeraża. 

Jestem ciekawa ile jeszcze przytyję do porodu, jak na razie przytyłam jakieś 18kg. Nawet nie wiem kiedy mi się tyle przybrało :P A ogólnie nie opycham się jedzeniem, tylko duuuużo piję. 

Zgaga odpukać trochę odpuściła, ale założę się, że jutro znowu przez cały dzień w szkole będzie mi dokuczać :) \



Coraz bliżej do spotkania z naszą kruszynką ;)

wtorek, 16 kwietnia 2013

Puk puk ;)

Puk puk , to my ;)

Nie pisałam, gdyż w czwartek i piątek byłam w szkole i wróciłam taka zmęczona, że nie miałam siły odpalić laptopa, taki ze mnie leniuszek :P Wczoraj było podobnie, dziś zrobiłam sobie wolne, bo po prostu brakuje już mi mocy żeby chodzić codziennie. :)

Weekend minął nam za szybko i był spędziliśmy go w sumie na odwiedzinach. W piątek odwiedziliśmy mojego brata, bo w sobotę rano wyjeżdżał za granicę na 2 miesiące. W sobotę poszliśmy do P. kuzyna m.in. po fotelik- nosidełko dla Lenki :) A tam były 2 urocze szkrabki (5 i 2latka) i po prostu nie mogłam się z nimi rozstać :) A w niedziele, to poszliśmy na dłuuuugi spacer (co już do porodu się nie zdaży, ale o tym za chwile :P) poszliśmy do mojej babci, potem na cmentarz, do bratowej i powoli do domku. Do samej babci mam 3km :) Wróciliśmy do domu, a ja padłam jak muszka :P

Wczoraj byłam na wizycie kontrolnej u mojego ginekolog, pożaliłam się mu jak mnie potraktowali w szpitalu, a co! No i okazało się, że z USG Lenka powinna być z nami od 12 maja! Czyli za 26 dni! :) I lekarz mówił, że mam się przygotować na taki termin, bo mała jest duża. Z jednej strony się cieszę, ale z drugiej to jestem przerażona! :) Zaczynam panikować w sprawie porodu, zastanawiam się czy wziąć znieczulenie, czy też nie. A właśnie, jeśli wezmę to ile muszę zapłacić? I czy w ogóle jest to płatne?

Położna dała mi kartkę co muszę zabrać ze sobą do szpitala, muszę wybrać się do apteki na zakupy i powoli pakować torbę, bo teraz to już nic nie wiadomo.. :)
Mam pytanie do mamusiek , jakich kosmetyków używacie dla swoich maluszków? Tzn. z jakiej firmy? Jaka jest wg. Was najlepsza? Ja myślałam o NIVEA :) Ale nie wiem czy to dobry wybór, więc liczę na to, że mi pomożecie :) 

środa, 10 kwietnia 2013

Troszkę cierpliwości i spokoju..

Proszę, życzcie mi cierpliwości i spokoju, bo w ostatnim czasie jestem strasznie nerwowa i to właściwie bez powodu. Wyżywam się na wszystkich po kolei, chociaż wiem, że nie powinnam. Wkurza mnie też to, że moja mama chce decydować o wszystkim za mnie. Nawet jeśli chodzi o ubranka dla małej, ona wie lepiej co mi się podoba, a co nie. A ja tak nie chce! Grr. Najcudowniejszy czas dla mnie jest do 16 kiedy jestem sama w domu i nikt mi nie mówi co mam robić itd. naprawdę nie mogę doczekać się czasu kiedy zamieszkam sama z P i z Lenką, wtedy przyrzekam przez pierwszy tydzień nie wpuszczę nikogo do domu, będę delektować się spokojem. 

A co do mieszkania, to to też nie jest takie łatwe jak mogłoby się wydawać. Mieszkanie mamy, problem jest tylko z kasą na jego remont i o to też są kłotnie z mamusią, bo ona by chciała żebyśmy byli już po remoncie itd. a to nie jest tak hop, siup. Powiedziałam jej, że ciekawe czy sama z jednej pensji by dała radę wyremontować mieszkanie, kupić meble do kuchni i łazienki między czasie mieć za co kupić paliwo i opłacić rachunki. Nie skomentowała tego. Bo taka jest prawda, ja nie zarabiam, bo się uczę. P. pracuje sam, obecnie bez umowy, bo zimowy czas był taki, szef musiał "zwolnic" paru ludzi "zwolnić" prawnie, wszyscy pracują, ale tak jakby nie pracowali. Czyli kredyt na razie tez odpada. Teraz już zaczął się lepszy czas więc będzie więcej tej pensji i jak tylko zrobi badania u lekarza medycyny pracy to dostanie umowę, więc pomyślimy o jakimś kredycie. 

W sumie powoli zaczęło do mnie docierać, że po urodzeniu będę sama z Lenką, tzn. bez P (z przyczyn powyżej) przeraża mnie to, ale ja na pewno nie chce mieszkać z jego rodzicami, u mnie natomiast moi rodzice się nie zgodzą by mieszkał z nami (dziwne prawda?) moja wyprowadzka nie wchodzi w gre ponieważ nie wytrzymałabym psychicznie z jego mamą. W sumie to tylko 3 miesiące, ale to są te najważniejsze 3 miesiące, kiedy będę uczyć się bycia mamą. 

Zauważyłam, że moje ostatnie posty nie są zbyt optymistyczne, cóż muszę to zmienić. 
Od jutra, więcej dobrego nastroju i optymizmu o ! :) :) :) 

wtorek, 9 kwietnia 2013

Tryb "mamuśka w formie" zawieszony.


Przeziębienie mnie dobija.. Mam już dosyć tego kataru! Weźcie go ode mnie bo nie wytrzymam. Czuję się po prostu jakby mnie tramwaj przejechał, a walec poprawił. W sumie jedno dobre, że kaszel się trochę uspokoił, ale ten zapchany nos to masakra!

Tryb „mamuśka w formie” chyba się u mnie zawiesił. Ostatnio jest mi coraz ciężej ze wszystkim, dzisiaj siedziałam może z 2 godziny przy ławie, a potem nie mogłam wytrzymać na plecy. Położyłam się, potem trochę pochodziłam, posiedziałam, bo przyszła koleżanka i znowu to samo, ech. Naprawdę nie sądziłam, że siedzenie bywa takie męczące. Ale ze mnie maruda, grr. Dziś mam taki dzień, że sama ze sobą nie mogę wytrzymać. Chce mi się ryczeć i krzyczeć.

Odwołali mi jutrzejszy sprawdzian, więc zostaje w domu, może uda mi się zwalczyć ten cholerny katar. A w czwartek chyba pójdę do wszystkich nauczycieli zapytam co mam zaliczyć na przód i będę chodzić tylko na zaliczenia, bo jest coraz ciężej. Nie ważę już 60kg, a moje krótkie nóżki też nie są z żelaza :P

Dziś znów miałam twardszy brzuch, przestraszyłam się, że znowu wyląduje w szpitalu, ale położyłam się, pomasowałam troszkę i przeszło (na szczęście!)

Idę zaraz wziąć prysznic i spać. Brak ochoty na cokolwiek, chciałabym zasnąć i obudzić się już po porodzie, 20kg chudsza :P

 No to sobie ponarzekałam znowu.. :) 

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

poSZPITALNIE.


Wróciłyśmy, po weekendowych „wakacjach” w szpitalu. Wróciłyśmy na szczęście w dwupaku, bo to jeszcze dużo za wcześnie żeby Lenka była z nami.

Jak to się wszystko stało? Więc tak za dużo stresu + przeziębienie i gotowe. W piątek koło 15 miałam małe spięcie z mamą. Po prostu miałam już dosyć tego jej wtrącania we wszystko i wybuchłam. Zaczął boleć mnie brzuch, więc postanowiłam się zdrzemnąć, ale to nic nie pomogło. Jak wstałam to miałam brzuch jak kamień, było mi duszno, gorąco, pociłam się wszystko na raz. Zmierzyłam ciśnienie 130/80 (nie tak źle) ale puls miałam 154! No więc szybkie pakowanie i decyzja, że jedziemy na izbę przyjęć. A tam? Jezu, w życiu nie widziałam takiej wrednej lekarki! Obiecuję, już nigdy nie dam zbadać się pani ginekolog. Była tak niedelikatna, że myślałam, że mi oczy wyjdą z bólu na tym fotelu. Stwierdziła, że wszystko jest ok, ale jak jej powiedziałam, że lekarz prowadzący moją ciążę kazał brać fenoterol i izoptin to stwierdziła, że jednak trzeba położyć na oddział. Jak mnie przyjmowali na oddział to nie wiem skąd brali informacje o mnie.  Raz pisali, że mam 19lat, raz, że 18. Nawet wagę mi wpisali, ale nie moją, bo wpisali 73,9 a ja tyle ważyłam miesiąc temu. Masakra! Po przyjeciu na oddział ginekolog zabrała mnie na USG, a tam? Nie powiedziała mi kompletnie nic. Tylko, że mam prawidłową ilość wód płodowych, a jak się jej zapytałam czy będzie dziewczynka, to powiedziała „A CO MNIE TO INTERESUJĘ? TO NIEISTOTNE” Pff! Przy USG drukowała zdjęcia, ale nie dała mi ich, przy wypisie również ich nie dostałam, więc nie mam pojęcia co z nimi zrobiła. Po USG przeszlam na KTG, pierwszy raz byłam na takim badaniu, a położna zostawiła mnie tam samą. Podłączyła mnie do urządzenia i kazała cisnąć na guzik jak będzie ruch. Tak też robiłam, a że Lenka była bardzo ruchliwa to klikałam co chwilę, ale to jej nie przypasowało. Kazała położyć mi się na boku, a wtedy Lenka się uspokoiła, ale to też było źle, bo twierdziła, że nie potrafię rozpoznać ruchów dziecka. Grrr! Po badaniu nic mi nie powiedzieli, czy jest dobrze czy źle. Przeszłam do pielęgniarek, założyły mi wenflon. Przy pierwszej próbie pękła mi żyła, krew ciekła, ale pielegniarka nic, kłuje dalej. W końcu jakoś jej się udało wbić prawidłowo. Wtedy (po ok. 1,5h) mogłam zobaczyć się z P. nikt mu nie powiedział co się ze mną dzieje, gdzie jestem i biedak tak czekał na korytarzu. Widziałam się z nim dosłownie 10min, bo podłączyli mi kroplówkę, dali zastrzyk i kazali mu iść.

Następnego dnia o 6 musiałam iść na pobranie krwi, zapytałam się kiedy będą wyniki, ona powiedziała, że tego samego dnia i dlaczego pytam, a ja jej mówię, że może wyjdę jak wszystko będzie dobrze, a ona zaczęła na mnie krzyczeć, że jak tu przyszłam sama z własnej woli to mam lezeć, a nie wymyślam. Jejku, przecież tylko zapytałam! Masakra z tymi położnymi. Lekarz był przez cały weekend był ten sam, więc nie było za ciekawie, bo niczego konkretnego się nie dowiedziałam. Przy zmianie kroplówki krew mi pociekła, aż na podłogę, ale to przeciez nic takiego (sprzątnęli to dopiero dzisiaj)  

Wczoraj np. miałam gorączke (jestem przeziebiona, ale nikt nawet o to nie zapytał) ale nie powiedzieli mi nic, nic nie dali na zbicie temperatury, dowiedziałam się jak spojrzałam na kartę wisząca na łóżku. Ladnie o mnie dbali, co? :) Dzisiaj dowiedziałam się, że na karcie mam wpisane, ze jestem w 30tc dlatego dostawałam LUTEINE, a nie fenoterol. A na dzisiejszym KTG tętno malutkiej tak skakało raz było prawie 200 raz niecałe 100. W pewnym momencie zaczęlo pikać, wtedy przyszła położna i co zrobiła? Wyłączyła dźwięk i poszła na kawkę. Jakbym tam umarła to by nawet nie zauważyli.

Po takich przejściach zastanawiam się po co ludzie zostają lekarzami, pielęgniarkami skoro nie mają za grosz ludzkich odruchów? Masakra. Czasami bałam się pytać o cokolwiek.

Z wypisu dowiedziałam się, że Lenka jest w położeniu podłużnym główkowym. Z USG wyszło, że w piątek był 33,2tc i termin nam się zmienił na 22 maja, a malutka waży już 2,08kg :) Skoro nic nie mówili to (chyba) wszystko już jest dobrze. Dostałam dalej fenoterol, hydroxyzinum, izoptin i nospe. Za tydzień mam się zgłosić do kontroli. :)

Jutro jeszcze nie wracam do szkoły, muszę zwalczyć to przeziębienie, bo będzie coraz gorzej, a nie chce znowu wylądować u nich.  :)

Wyprawka skompletowana, z ubranek mamy wszystko, łożeczko skręcone stoi już, musimy dokupić tylko fotelik i kosmetyki i będzie wszystko :)
Próbowałam coś pisać z telefonu, ale widziałyście efekty :)

A teraz będę nadrabiać wasze wpisy. :)
Buziaki kochane :*