"Dam radę" , "muszę dać radę" "poradzę sobie" to chyba najczęściej wypowiadane przeze mnie słowa.. Może jak będę powtarzać sobie to 100 razy dziennie to tak będzie? Musi!
Staram się myśleć o wszystkim pozytywnie, są chwile załamki, ale przecież mam dla kogo się starać, tak? Nie powiem.. Nie raz już chciałam się poddać, rzucić tę szkołę daaaleko. Ale nie! Nie mogę.
Ostatnio czuję się jakby sama z tym wszystkim.. Ze szkołą, z obowiązkami domowymi, z opieką nad Lenką.. Między mną, a P. COŚ się psuje.. Czasami są dni, że nie zamienimy ze sobą ani słowa. Tzn. ja proszę żeby on coś zrobił, on twierdzi, że jest zmęczony, ja się wkurzam i tak w kółko. Dlatego przez ostatnie dni już nawet nic nie mówię.. Wolę zrobić coś sama niż się denerwować. Czyżby kryzys? Na początku jak zamieszkaliśmy razem, urodziła się Lenka było idealnie. Dzieliliśmy się obowiązkami tak, żeby na wieczór wszystko było zrobione i żebyśmy mogli RAZEM odpocząć. A teraz? Teraz jest zupełnie inaczej.. Wczoraj wybuchłam. Popłakałam się i powiedziałam co czuję.. Wyszło tak, że P. posprzątał po obiedzie (wow!) z miną taką, że odechciało mi się już cokolwiek mówić. Oczywiście jak przyszedł czas na kąpiel Lenki byli u nas moi rodzice, moja siostra z chłopakiem to P. idealny mężczyzna. Wykąpał, ubrał (bo oczywiście ja robiłam to źle) uspał Lenkę. Czasami mam tego dość, bo mam wrażenie, że wszyscy obwiniają mnie, bo ja jestem nerwowa itd. Tylko, że nikt tego nie widzi, że wszystko jest na mojej głowie.. Ja też czasami bym chciała mieć prawo do zmęczenia...
Lence chyba rośnie ząbek. Od paru tygodni ślini się strasznie, a wczoraj wyczułam małą igiełkę. Czyżby coś chciało się przebić? :) Jak myślicie? :)
poranne zabawy z żółwikiem :))