Wielki świat, małej Lenki

Wielki świat, małej Lenki

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

poSZPITALNIE.


Wróciłyśmy, po weekendowych „wakacjach” w szpitalu. Wróciłyśmy na szczęście w dwupaku, bo to jeszcze dużo za wcześnie żeby Lenka była z nami.

Jak to się wszystko stało? Więc tak za dużo stresu + przeziębienie i gotowe. W piątek koło 15 miałam małe spięcie z mamą. Po prostu miałam już dosyć tego jej wtrącania we wszystko i wybuchłam. Zaczął boleć mnie brzuch, więc postanowiłam się zdrzemnąć, ale to nic nie pomogło. Jak wstałam to miałam brzuch jak kamień, było mi duszno, gorąco, pociłam się wszystko na raz. Zmierzyłam ciśnienie 130/80 (nie tak źle) ale puls miałam 154! No więc szybkie pakowanie i decyzja, że jedziemy na izbę przyjęć. A tam? Jezu, w życiu nie widziałam takiej wrednej lekarki! Obiecuję, już nigdy nie dam zbadać się pani ginekolog. Była tak niedelikatna, że myślałam, że mi oczy wyjdą z bólu na tym fotelu. Stwierdziła, że wszystko jest ok, ale jak jej powiedziałam, że lekarz prowadzący moją ciążę kazał brać fenoterol i izoptin to stwierdziła, że jednak trzeba położyć na oddział. Jak mnie przyjmowali na oddział to nie wiem skąd brali informacje o mnie.  Raz pisali, że mam 19lat, raz, że 18. Nawet wagę mi wpisali, ale nie moją, bo wpisali 73,9 a ja tyle ważyłam miesiąc temu. Masakra! Po przyjeciu na oddział ginekolog zabrała mnie na USG, a tam? Nie powiedziała mi kompletnie nic. Tylko, że mam prawidłową ilość wód płodowych, a jak się jej zapytałam czy będzie dziewczynka, to powiedziała „A CO MNIE TO INTERESUJĘ? TO NIEISTOTNE” Pff! Przy USG drukowała zdjęcia, ale nie dała mi ich, przy wypisie również ich nie dostałam, więc nie mam pojęcia co z nimi zrobiła. Po USG przeszlam na KTG, pierwszy raz byłam na takim badaniu, a położna zostawiła mnie tam samą. Podłączyła mnie do urządzenia i kazała cisnąć na guzik jak będzie ruch. Tak też robiłam, a że Lenka była bardzo ruchliwa to klikałam co chwilę, ale to jej nie przypasowało. Kazała położyć mi się na boku, a wtedy Lenka się uspokoiła, ale to też było źle, bo twierdziła, że nie potrafię rozpoznać ruchów dziecka. Grrr! Po badaniu nic mi nie powiedzieli, czy jest dobrze czy źle. Przeszłam do pielęgniarek, założyły mi wenflon. Przy pierwszej próbie pękła mi żyła, krew ciekła, ale pielegniarka nic, kłuje dalej. W końcu jakoś jej się udało wbić prawidłowo. Wtedy (po ok. 1,5h) mogłam zobaczyć się z P. nikt mu nie powiedział co się ze mną dzieje, gdzie jestem i biedak tak czekał na korytarzu. Widziałam się z nim dosłownie 10min, bo podłączyli mi kroplówkę, dali zastrzyk i kazali mu iść.

Następnego dnia o 6 musiałam iść na pobranie krwi, zapytałam się kiedy będą wyniki, ona powiedziała, że tego samego dnia i dlaczego pytam, a ja jej mówię, że może wyjdę jak wszystko będzie dobrze, a ona zaczęła na mnie krzyczeć, że jak tu przyszłam sama z własnej woli to mam lezeć, a nie wymyślam. Jejku, przecież tylko zapytałam! Masakra z tymi położnymi. Lekarz był przez cały weekend był ten sam, więc nie było za ciekawie, bo niczego konkretnego się nie dowiedziałam. Przy zmianie kroplówki krew mi pociekła, aż na podłogę, ale to przeciez nic takiego (sprzątnęli to dopiero dzisiaj)  

Wczoraj np. miałam gorączke (jestem przeziebiona, ale nikt nawet o to nie zapytał) ale nie powiedzieli mi nic, nic nie dali na zbicie temperatury, dowiedziałam się jak spojrzałam na kartę wisząca na łóżku. Ladnie o mnie dbali, co? :) Dzisiaj dowiedziałam się, że na karcie mam wpisane, ze jestem w 30tc dlatego dostawałam LUTEINE, a nie fenoterol. A na dzisiejszym KTG tętno malutkiej tak skakało raz było prawie 200 raz niecałe 100. W pewnym momencie zaczęlo pikać, wtedy przyszła położna i co zrobiła? Wyłączyła dźwięk i poszła na kawkę. Jakbym tam umarła to by nawet nie zauważyli.

Po takich przejściach zastanawiam się po co ludzie zostają lekarzami, pielęgniarkami skoro nie mają za grosz ludzkich odruchów? Masakra. Czasami bałam się pytać o cokolwiek.

Z wypisu dowiedziałam się, że Lenka jest w położeniu podłużnym główkowym. Z USG wyszło, że w piątek był 33,2tc i termin nam się zmienił na 22 maja, a malutka waży już 2,08kg :) Skoro nic nie mówili to (chyba) wszystko już jest dobrze. Dostałam dalej fenoterol, hydroxyzinum, izoptin i nospe. Za tydzień mam się zgłosić do kontroli. :)

Jutro jeszcze nie wracam do szkoły, muszę zwalczyć to przeziębienie, bo będzie coraz gorzej, a nie chce znowu wylądować u nich.  :)

Wyprawka skompletowana, z ubranek mamy wszystko, łożeczko skręcone stoi już, musimy dokupić tylko fotelik i kosmetyki i będzie wszystko :)
Próbowałam coś pisać z telefonu, ale widziałyście efekty :)

A teraz będę nadrabiać wasze wpisy. :)
Buziaki kochane :*




14 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że już dobrze będzie... Co to za szpital z horroru? Rodzic też tam będziesz, czy na inny oddział jedziesz po tych atrakcjach?
    Odpoczywaj i się kuruj!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejka, aż włos się jeży a w którym szpitalu bylas?

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam takie wpisy i coraz bardziej cieszę się, że nie rodzę w Pl, bo włosy stają dęba! Najważniejsze, że z Małą jest dobrze, a Ty się oszczędzaj i nie denerwuj, pamiętaj, że dzieciątko też to odczuwa.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. I jak tu nie narzekać na szpitale...To jakie podejście mają pielęgniarki czy niektórzy lekarze do pacjentów to skandal. Ja np jak leżałam w szpitalu na porodówce bo akurat nie było miejsca na ginekologii to położna z oddziałową stwierdziły,że dzieci się rodzą jak gnidy w ciągu kilku dni i że jest jak w psiarni!! ciekawe jak czuły się matki tuż po porodzie;( przerażające chamstwo.
    Trzymaj się ciepło! I wracaj do zdrówka;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Masakra jednym słowem. Współczuję babeczkom, które muszą rodzić w takich warunkach. Ja sobie tego nie wyobrażam, na szczęście w moim szpitalu mi to nie grozi. Dlatego ponawiam pytanie Elenki z nadzieją, że jednak tam nie będziesz rodzić...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie chcę tam rodzić, ale to jest najbliższy szpital, 20km ode mnie. Następny jest prawie 50, a jeśli "zacznie się" jak będę u P. to mam jeszcze dalej. Tak nam kijowo ułożyli te szpitale. Ale mam cichą nadzieję, że będę miała więcej czasu i zdążę dojechać dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na twoim miejscu bym tam nie rodziła! nie martw się zdążysz do tego drugiego szpitala....poród jest taki szybki tylko na filmach ;) odejście wód, od razu skurcze parte i dziecko na świecie hehe zawsze chce mi sie śmiać jak oglądam porody w filmach

      Usuń
    2. sama jeszcze nigdy nie rodziłam dlatego mam taką "filmową" wizję porodu i obawy, że nie zdążę ;) ale w tym szpitalu dyżury ma mój lekarz prowadzący, więc byłabym spokojna gdyby był obok, ale też może go nie być.. mam jeszcze trochę czasu na podjęcie decyzji :)

      Usuń
  7. Dobrze, że już jesteś i że nadal w dwupaku!! Przeżyć szpitalnych współczuję... Też raz miałam spotkanie z takim doktorem, aż się popłakalam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest przesada z tymi lekarzami! Jak jest na oddziale mój lekarz prowadzący to jest zupełnie inaczej :)) Chodzi po oddziale, podśpiewuje, zagląda do nas. A jak jest ona? Kobiety boją się do łazienki wyjść.

      Usuń
  8. I wszystko jasne - dobrze, że póki co w domku jesteście :_)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdążysz :) Ja 60km jechałam i zdążyłam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uff jesteście :) Pociesze się u mnie szpital jest identyczny.. Najgorsze są te w niezadużych miastach...
    Na porodówce nie byłam ale na neurologi i klękajcie narody :D Krzyczą, marudzą, ubliżają a jak się leży z ciśnienie 70/30 !! to najważniejsze pytanie jest ,,kiedy wyszedł pierwszy ząb,, a po co im to do wiadomości ;P ?? I skąd ja mam to wiedzieć ?? Jak miałam wstrząs po odstawieniu leków to zaoferowali zimny okład i leki uspokajające ;) Bosko...
    Trzymajcie się!

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeju, aż mnie dreszcze przechodziły jak to czytałam. Masakra jakaś! Dobrze, ze już jesteś w domu, bo jak widać w szpitalu można być bardziej zdenerwowanym niż w domu.
    Ja też nie mam szczęścia co do kobiet ginekologów.
    A lekarze i pielęgniarki to rzeczywiście czasem zachowują się jak by pracowali za karę.
    Pozdrawiam cieplutko.

    http://alinadobrawa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń